Na początek rozgrzewka w postaci ręcznie ilustrowanej gry planszowej.
Plansza gry do pobrania:
Przykładowa instrukcja do pobrania:
Wklejka do pobrania (na jednej kartce dwie wklejki mieszczące się do uczniowskiego zeszytu formatu A5):
Do utrwalania głosek wykorzystałam krótkie zestawy wyrazów/fraz/zdań (w zależności od etapu terapii, na którym jest dziecko). Zestawy wydrukowałam na kolorowym papierze. Po każdym prawidłowym powtórzeniu lub samodzielnym przeczytaniu dziecko mogło coś przykleić. Sprawdziły się u mnie kolorowe korony zrobione w papierze technicznym dziurkaczem ozdobnym i podklejone taśmą piankową. Cieszyły też dziecięce oko analogicznie stosowane naklejki epoksydowe, które wyglądem przypominały kamienie szlachetne. Jedyną ich wadą było bardzo łatwe odklejanie się od oryginalnego papieru, na którym były umieszczone, przez co kilka naklejek zaginęło w akcji.
W utrwalaniu prawidłowej wymowy pomagały też księżniczki, o których pisałam we wcześniejszej notce o królestwie.
Zasady były proste. Dziecko losowało imię księżniczki (ja imiona wydrukowałam na papierze samoprzylepnym), a następnie czytało je na głos i przyklejało kartkę. Następnie należało odbić pieczątkę z miną, dorysować księżniczce włosy i dokleić koronę (wykonaną dziurkaczem ozdobnym w błyszczącym papierze samoprzylepnym).
Zestaw imion do wydrukowania:
Imiona zainspirowały mnie też do wymyślenia prostej zabawy, która jednocześnie wygasza ATOS i rozwija fluencję słowną. Dzieci stawały przede mną i unosiły wyprostowane ręce w bok na wysokość ramion. Później obracały samą głowę raz w lewo, a raz w prawo. Podczas każdego obrotu wymieniały jedno imię.
W gabinecie logopedycznym miałam też porozstawiane papierowe zamki, które miały zasłonki w oknach. Dzieci spacerowały po sali i sprawdzały, kto mieszka w danym zamku.
Później podobne zamki robiłam z dziećmi.
Moi podopieczni wycinali kształt zamku, losowali mieszkańców poszczególnych komnat i wklejali ilustracje w odpowiednie miejsca.
Kiedy wszystkie komnaty były już zamieszkałe, trzeba było umieścić w oknach zasłonki. Kawałki filcu przymocowywaliśmy do okien za pomocą zszywacza.
Później przyszedł czas na rozwijanie słownictwa i wygaszanie TOB-u. Moi podopieczni leżeli na brzuchu na materacu, a przed nimi stało wysokie pudełko z doczepioną ilustracją zamku.
Zadaniem dziecka było udzielenie pomocy ptakom lecącym do zamku z wiadomością. Aby to osiągnąć, dziecko musiało nazwać ptaka, którego ilustracja znajdowała się na woreczku, a później oburącz wrzucić worek do pudełka.
Na początek leciała sowa, ponieważ ona kojarzy się z dostarczaniem wiadomości. A potem? Potem leciała już cała reszta. I wróbel, i orzeł, i flaming…
Z kolei do wygaszania ATOS-a doskonale sprawdziła się taśma, która jest z jednej strony ząbkowana, dzięki czemu przypomina kształtem koronę. Taśmę rozkleiłam na podłodze, a dzieci chodziły po niej krokiem tandemowym (tzw. „stopa za stopą”). Najpierw w przód z otwartymi oczami, potem w tył z otwartymi oczami, jeszcze później w przód, ale z zamkniętymi oczami, by na koniec iść nie dość, że w tył to jeszcze bez kontroli wzrokowej.
A na koniec pozostało już tylko odkrycie tego, co ukrywa się w pojemniku z kaszą (kasza manna doskonale udaje piasek!). Dzieci siadały wygodnie na materacu i szukały tego, co zostało zakopane w postawionym z boku pojemniku (pojemnik ustawiałam z boku dzieci, aby podczas zabawy wygaszały też ATOS).
A zakopane były klucze, które zaraz skłaniały do rozmyślań, co mogłyby one otwierać. Który klucz pasowałby do komnaty tronowej? Który mógłby otwierać wysoką wieżę? A dzięki któremu można by wejść do jadalni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz